Nad ranem następnego dnia przybyliśmy do Fortalezy. Niestety, to miasto zawiodło mnie tak mocno, że nawet nie chce mi się o nim pisać. To znaczy, jak w każdym mieście było parę rzeczy do zrobienia, była plaża, całkiem ładna z resztą, ale ile można pisać o plaży jeżeli jedzie się wybrzeżem. Ale wrażenie, które mieliśmy spacerując niedzielnym popołudniem - kompletnie wyludnionego centrum (całkowicie i absolutnie, był dzień, ale ulice były puste jak w nocy), wpisywało się w atmosferę lekkiej ospałości i braku konkretnych rzeczy do zrobienia. No dobra, poszliśmy na zakupy na centralny market i na imprezę odbywającą się w barze, który otwierany jest tylko w poniedziałki (swoją drogą to akurat mogę z czystym sumieniem polecić - Bar Pirata). Prawda jest jednak taka, że tam gdzie się znaleźliśmy rewelacji nie było i nawet nie było czemu robić zdjęć.
Fortaleza była też ostatnim etapem wspólnej podróży, bo każdy poleciał potem w swoją stronę - Milena musiała już wracać do Belo Horizonte, a ja wylądowałem w Recife. To było kilka fajnie spędzonych razem dni, dzięki:)
Wyświetl większą mapę
Pierwsze wrażenie: Recife jest wyraźnie lepiej rozwinięte niż Fortaleza. Podobno też wyraźnie bardziej niebezpieczne.
Recife jest naprawdę ciekawie położone - znajduje się na trzech wyspach i do tego na ujściu rzeki. Stąd też wiele mostów i pomysł żeby nadać mu nazwę Brazylijskiej Wenecji. Sama nazwa miasta pochodzi od raf zaraz naprzeciwko wybrzeża.
Mamy tu całkiem zadbaną starówkę i rafę, na której postawiono rzeźby mające uczcić pięśsetlecie powstania Brazylii:
Piętnaście minut jazdy autobusem od Recife znajduje się Olinda. O ile Recife sprawia wrażenie dość nowoczesnego, będąc przy tym czwartym największym miastem Brazylii, to Olinda jest kolonialnym miasteczkiem, w którym życie toczy się o wiele spokojniej:
Chociaż Recife jest naprawdę ładnie położone, i cała dzielnica Boa Viagem znajduje się zaraz przy długiej na kilka kilometrów plaży, to nikt tu nie wchodzi do wody, z powodu powtarzających się ataków rekinów:
Szczególnie niebezpieczne jest przekraczanie granicy raf, które oddzielają płytką strefę przybrzeżną od oceanu. Podobno kilkanaście lat temu, zaraz na wybrzeżu znajdowała się ubojnia. Wszystkie odpadki przez długi czas lądowały w wodzie. Najwyraźniej na tyle długi, że rekiny zdążyły się przyzwyczaić do darmowych obiadów. Niestety, ubojnia została zamknięta, a rekiny przyzwyczajone do miejsca zmieniły tylko swoje upodobania.
Kilka zdjęć z Recife i Olindy.
2 komentarze:
Nie ma za co, i cieszę się że przygarnąłeś kropka. Recife rzeczywiśćie wygląda niesamowicie na fotach, szkoda że ja już w BH, chętnie bym się dalej z Tobą powłóczyła po północy, szczęśliwej podróży :)
Sinceramente estou encantada com as fotos...
está gostando da viagem?
ah!! estou colocando seu texto do blog no tradutor do google kkkk agora posso ler um poquinho... mas o tradutor não é tão bom assim...
bjos
Prześlij komentarz