Porto de Galinhas (dosłownie port kurczaków, nazwa pochodzi od historii tego miejsca: gdy niewolnictwo w Brazylii zostało zakazane, więźniowie nadal byli przywożeni, tyle że żeby to ukryć przykrywano ich kurczakami. Gdy przypływał statek z więźniami, krzyczano: "Kurczaki przypłynęły!". Wątpliwy powód do chwały, ale nazwa pozostała a kurczak jest symbolem tej miejscowości).
Wracając do widoków, jest to miejsce w którym wystąpują jeziora w miejscu oddzielonym rafą od pełnego morza. W czasie odpływu można sobie chodzić po rafie i oglądać ryby, które zostały uwięzione w jednym z wielu zbiorników:
Woda w tym miejscu ma niepowtarzalny zielononiebieski kolor i tak jak pisałem, po raz pierwszy widziałem coś co się porównuje z pięknem plaż przy morzu karaibskim.
Po spacerze po odkrytej przez odpływ rafie przeszliśmy kilka kilometrów plażą, która podobno została wybrana najpiękniejszą w Brazylii (tutaj jestem mocno sceptyczny, widać inna komisja wybrała wcześniej Jericoacoara).
Po drodze trafiliśmy na kilku surfistów:
W końcu dotarliśmy do miejsca gdzie w tej chwili ma tarło konik morski. Organizowane są wycieczki, w których można zobaczyć żywe morskie koniki. Niestety kolorem wiele im brakuje do znanych jaskrawoczerwonych i żółtych barw ponieważ kamuflując się przybierają one kolor otoczenia, którym w tym przypadku jest błotniste dno. Pan łódkowy w jakiś sposób łapał koniki by móc je nam przez chwilę pokazać:
Wracając z oglądania koników trafiliśmy jeszcze na obnośnego sprzedawcę ostryg.
Taki nadmorski fastfood, pan chodzi z lodówką pełną ostryg i limonek, otwiera nam jedną, oczywiście żywą, wkrapia sok z limonki i gotowe. Palce lizać;)
Zdjęcia z Porto de Galinhas.
2 komentarze:
mam nadzieje ze te koniki zostaly pozniej wypuszczone:)
caly czas sledze twojego bloga i zdjecia badzo ciekawie :)
Dzięki! Koniki oczywiście były wyciągnięte wody wyłącznie w celach demonstracyjnych i zaraz też do niej powróciły:)
Prześlij komentarz