piątek, 16 kwietnia 2010

Porto de Galinhas

Choć do tej pory tego nie napisałem to teraz muszę się do czegoś przyznać. Do tej pory brakowało mi czegoś co widziałem na plaży w Meksyku - niesamowicie wręcz niebieskiej wody. Nie widziałem jej ani na Ilha Grande, ani w Rio, ani też na żadnej z plaż, które odwiedziłem podczas tej podróży. I nawet dzisiaj jej nie zobaczyłem. Zobaczyłem za to coś równie niepowtarzalnego.


Porto de Galinhas (dosłownie port kurczaków, nazwa pochodzi od historii tego miejsca: gdy niewolnictwo w Brazylii zostało zakazane, więźniowie nadal byli przywożeni, tyle że żeby to ukryć przykrywano ich kurczakami. Gdy przypływał statek z więźniami, krzyczano: "Kurczaki przypłynęły!". Wątpliwy powód do chwały, ale nazwa pozostała a kurczak jest symbolem tej miejscowości).
Wracając do widoków, jest to miejsce w którym wystąpują jeziora w miejscu oddzielonym rafą od pełnego morza. W czasie odpływu można sobie chodzić po rafie i oglądać ryby, które zostały uwięzione w jednym z wielu zbiorników:





Woda w tym miejscu ma niepowtarzalny zielononiebieski kolor i tak jak pisałem, po raz pierwszy widziałem coś co się porównuje z pięknem plaż przy morzu karaibskim.


Po spacerze po odkrytej przez odpływ rafie przeszliśmy kilka kilometrów plażą, która podobno została wybrana najpiękniejszą w Brazylii (tutaj jestem mocno sceptyczny, widać inna komisja wybrała wcześniej Jericoacoara).
Po drodze trafiliśmy na kilku surfistów:


W końcu dotarliśmy do miejsca gdzie w tej chwili ma tarło konik morski. Organizowane są wycieczki, w których można zobaczyć żywe morskie koniki. Niestety kolorem wiele im brakuje do znanych jaskrawoczerwonych i żółtych barw ponieważ kamuflując się przybierają one kolor otoczenia, którym w tym przypadku jest błotniste dno. Pan łódkowy w jakiś sposób łapał koniki by móc je nam przez chwilę pokazać:





Wracając z oglądania koników trafiliśmy jeszcze na obnośnego sprzedawcę ostryg.


Taki nadmorski fastfood, pan chodzi z lodówką pełną ostryg i limonek, otwiera nam jedną, oczywiście żywą, wkrapia sok z limonki i gotowe. Palce lizać;)

Zdjęcia z Porto de Galinhas.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

mam nadzieje ze te koniki zostaly pozniej wypuszczone:)

caly czas sledze twojego bloga i zdjecia badzo ciekawie :)

Konrad pisze...

Dzięki! Koniki oczywiście były wyciągnięte wody wyłącznie w celach demonstracyjnych i zaraz też do niej powróciły:)