sobota, 10 kwietnia 2010

4x4

Ostatnie dwa dni minęły nam głównie na przemieszczaniu się. We wtorek rano wyjechaliśmy z Barrerinhas. Głównym środkiem transportu są tu ciężarówki 4x4 z zamontowanymi siedzeniami, bo pomiędzy wioskami nie ma dróg. Wcześnie rano wychodzimy z naszej pousady w poszukiwaniu ciężarówki do Paulino Neves, jednej z wiosek znajdujących się na trasie w kierunku Jericoacoara. Chwilę później, ciężarówka znajduje nas, bo widząc turystów z plecakami zaczepia nas młody chłopak, oferując jazdę w tą stronę. Półtorej godziny podskakiwania na siedzeniu i trzymania się żeby nie wypaść. Sporo frajdy, jazda przez wydmy, łącznie z podziwianiem stad owiec, krów i kóz, ale to co dla nas jest przygodą, dla mieszkańców tych wiosek jest codziennością.





W końcu dojeżdzamy do Paulino Neves.


Mamy dwie godziny. Dwie godziny spaceru w upale. Początkowy pomysł żeby wykąpać się na plaży został zaniechany po tym jak spotkaliśmy tam dzieci kąpiące się z końmi, którymi się opiekują:





Siedzimy w centrum wioski i tam spotykamy pewnego amerykanina, który podróżuje od 27 miesięcy. Objechał już kawał świata i ciągle nie planuje wracać. W Brazylii jest nielegalnie po tym jak nie udało mu się przedłużyć wizy. Planuje nielegalnie przekroczyć granicę z Kolumbią, żeby stąd wyjechać.
Niektórzy ludzie imponują swoimi planami i pomysłami,u innych odwaga niebezpiecznie zbliża się do głupoty.

Kolejna godzina jazdy ciężarówką i dojeżdzamy do Tutóia. Stamtąd bierzemy autobus do Parnaiba. Tam też jesteśmy zmuszeni spędzić noc, bo autobus którym chcieliśmy jechać jest przepełniony. Zatrzymujemy się w gospodzie naprzeciwko dworca autobusowego. Pokoje spokojnie mógłby być scenerią do kręcenia horrorów. Brudno, żarówka zwisająca z sufitu, pod którą wiruje stukający wentylator. Uciekamy stamtąd tak wcześnie jak się da, bo o 7.15 mamy autobus do Camocim. Kolejne 2 godziny, dojeżdzamy na miejsce i stamtąd wsiadamy w kolejną cięzarówkę, to już ostatni odcinek do Jericoacoara. Nasze bagaże lądują na dachu, a my się zastanawiamy czy dojadą na miejsce razem z nami.

Droga do Jericoacacara to coś fantastycznego. O ile wcześniej jeździliśmy po krzakach i wydmach to teraz jeszcze jedziemy plażą. Z jednej strony mamy morze, a z drugiej lekko porośnięte wybrzeże.









Dwa razy przeprawiamy się razem z naszym samochodem na drugą stronę jeziora. To zdecydowanie najlepszy kawałek naszej trasy.







W końcu dojeżdżamy do Jericoacoara - małej wioski znajdującej się na obszarze rezerwatu przyrody. Nie prowadzi tu żadna asfaltowa droga, nie ma też żadnego bankomatu. Plaża w Jericoacoara została kiedyś wybrana jedną z 10 najpiękniejszych plaż na świecie, ale o tym będzie niedługo:)

Zdjęcia z drogi do Jericoacoara i do Parnaiba

Brak komentarzy: