środa, 28 kwietnia 2010

Foz do Iguaçu

Nie myślałem, że Foz do Iguaçu zrobi na mnie aż takie wrażenie. Gigantyczne wodospady na granicy brazylijsko-argentyńskiej na liście 7 cudów świata (kolejnej, bo z tego co widzę co chwila pojawiają się kolejne i to w różnych wydaniach). Wysokie na 82 metry, długie na 2,7km wodospady, które słychać z 24 kilometrów.


Jeszcze z samolotu lecącego z Rio de Janeiro widzieliśmy wodospady i ogromną chmurę unoszącą się nad nimi. Do miasteczka Foz do Iguaçu przylecieliśmy w niedzielę po południu. Po raz pierwszy znalazłem się w miejscu w Brazylii, w którym przyroda i klimat choć odrobinę przypomina polski. Po raz pierwszy w nocy też było naprawdę chłodno, co po ostatnich dniach w Rio przywitaliśmy z radością. Wszyscy stwierdziliśmy, że brazylijskimi temperaturami jesteśmy już nieco zmęczeni.


W poniedziałek wybraliśmy się na stronę brazylijską wodospadów. W tej chwili z powodu deszczów są one bardzo pełne. Widok spadającej wody i jej ogłuszający ryk robią ogromne wrażenie. W niektórych miejscach wiatr unosi krople wody zapewniając prysznic wszystkim, którzy się znajdą w pobliżu. Tutaj ja sam sobie go zapewniłem:)


Strona brazylijska jest wspaniała. Chociaż większa część wodospadów znajduje się w parku po argentyńskiej stronie, to widok ze strony brazylijskiej jest pełniejszy, pozwala zobaczyć więcej.
Z drugiej strony w parku argentyńskim możemy podejść bliżej wodospadów,
stanąć zaraz obok spadających mas wody albo ponad nimi. Tam też wybraliśmy się z Mileną na wycieczkę łodzią pod same wodospady:


Tu akurat, no cóż, rewelacji nie było. Szczerze mówiąc nazwanie tego Gran Aventurą było sporym nadużyciem, a obietnica całkowitego zmoknięcia nie została spełniona. Mimo to, obie strony parku po prostu trzeba zobaczyć. Foz do Iguaçu to niesamowity pokaz siły natury. I zupełnie nie rozumiem czemu wszyscy słyszeli o Niagarze, a o Foz do Iguaçu już nie.

Zdjęcia z Foz do Iguaçu

2 komentarze:

jasiek pisze...

Wodospady rewelacyjne. Ja w zeszłym roku byłem pod Niagarą. Na początku nie chciałem tam jechać, ale okazało się, że to super frajda. Zwłaszcza pod wodospadem.

Konrad pisze...

No ja specjalnie do Foz bym nie pojechał, ale ponieważ był częścia wycieczki, to nie była to wyprawa tylko pod wodospad. Wcześniej nie wiedziałem czy w ogóle jechać, bo myślałem, że to będzie to samo co Niagara, ale szczerze mówiąc... no Foz jest lepsze:) Podobno żona Roosvelta widząc Foz do Iguaçu krzyknęła: "Poor Niagara!":) Najlepsza jest ostatnia część wodopadów, Garganta do Diablo (Gardło Diabła), która jest zakrzywiona trochę jak podkowa, i tam w środku widać tylko białą bryzę.