niedziela, 11 kwietnia 2010

Jericoacoara

Po dwóch dniach spędzonych w Jericoacoara właśnie wybieramy się do Fortalezy. Było spokojnie, nawet bardzo. W niskim sezonie wioska wieczorami właściwie zasypia. Dopiero około pierwszej w nocy coś zaczyna się dziać, ale to chyba ze względu na mieszkających tu pracowników hoteli, barów i restauracji. Słowem, impreza mniej dla turystów, bardziej dla brazyliczyków.
Jericoacoara to z jednej strony zwykła nadmorska miejscowość. Z drugiej jest tak pięknie położona, że wiele osób, które tu raz przyjechały ciągle wraca, a nawet przeprowadza się. Z jednej strony, Duna do Pôr do Sol (Wydma zachodzącego słońca), z której można sobie pozjeżdżać na desce (niestety do snowboardu temu sporo brakuje, ale zawsze to jakieś urozmaicenie).


Z drugiej strony wioski mamy Pedra Furada (Dziurawy Kamień) - symbol Jericoacoara.


My z Mileną wybraliśmy się tam konno. Przejechaliśmy kilka wzgórz znajdujących się zaraz obok plaży, na których pasły się stada kóz. Wystarczyło podjechać nieco bliżej i zaczynały się powoli odsuwać dzwoniąc przy tym dzwonkami. Gdyby nie uderzające o brzeg w dole wzgórza fale, pomyślałbym że to Szwajcaria, a nie Brazylia;)


Kilkanaście kilometrów od wioski znajduje się Lagoa de Paraiso, słodkowodne jezioro, w którym mamy do dyspozycji brazylijski wynalazek wypoczynkowy, wodny hamak:


Jak widać wiele się tu przez ostatnie dni nie działo.


Chociaz nie ma mnie teraz w Polsce, to dzisiaj rano dowiedzialem sie o tragedii w Smolensku. Oboje z Milena bylismy poruszeni, chyba jak wszyscy polacy. Moze nie wszyscy o tym wiedza, ale Brazylia oglosila zalobe narodowa.

Brak komentarzy: