poniedziałek, 30 czerwca 2008

Monterrey

Po w sumie 30 godzinach... jestem:) Warszawa->Madryt,a tam 7 godzin czekania. I akurat wtedy mecz o finał Euro 2008! Szkoda tylko, że nikt nie pomyślał o tym żeby postawić jakiś telewizor. Trzeba więc sobie było radzić w inny sposób:

Ktoś włączył mecz na laptopie w kafejce po czym dość szybko zgromadził się tłumek za szybą. Co prawda komentarz w przenośnym radiu wyprzedzał akcję na boisku o jakieś 2 minuty, ale kto by się takimi detalami przejmował;) Niby szkoda nie obejrzeć finału Euro w Madrycie w jakiejś knajpie, ale ponieważ wierzyłem w to, że wygrają, tym bardziej wierzyłem, że będą świętować, a wtedy z powrotem na lotnisko mógłby być kłopot. Po ostatniej przygodzie wolałem tego uniknąć;)
Jakoś dosiedziałem na tym lotnisku, 2 godziny przed odlotem byłem już na miejscu:


Sam lot do Meksyku całkiem przyjemny, w sumie około 11 godzin... udało mi się zarezerwować miejsce przy lewym oknie i warto było. Meksyk nocą wygląda niesamowicie, patrzysz przez okno i widzisz rozświetlone miasto, które w zasadzie nie ma końca. Przylecieliśmy przed 6 i było jeszcze całkiem ciemno i nie całkiem ciepło. A tu zaraz kolejny lot, tym razem do Monterrey. Lotnisko w Ciudad de Mexico jest ogromne, zamotane i 2,5 godziny które miałem między lotami okazało się w sam raz, żeby zdążyć na samolot. I od razu na pierwszej stronie gazety którą zgarnęłem przy wejściu, kto wygrał Euro:


W Monterrey byłem o 10 rano tutajszego czasu. Udało mi się przemycić jedzenie:D W ogóle ciekawy jest system który określa to czy będziemy skontrolowani czy nie. Podchodzimy, naciskamy czerwony guzik. Jak zapali się zielony znaczek to spokojnie wychodzimy z lotniska. A jak czerwony to panowie przy wejściu sprawdzają czy to co napisaliśmy w deklaracji celnej pokrywa się z prawdą:) Niestety nie przyszło mi w tym momencie do głowy robienie zdjęcia guzika:)
Adriana odebrała mnie z lotniska i pojechaliśmy do niej. Nie byłem w Stanach (Zjednoczonych Ameryki Północnej), ale wydaje mi się, że droga z lotniska wyglądała dość podobnie do tego co można zobaczyć w pierwszym lepszym filmie (wiem, bardzo to reporterskie;)


Pierwsze wrażenie - GORĄCO. Dzisiaj jest akurat jeden z chłodniejszych dni, ale w Monterrey temperatury spokojnie dochodzą do 40oC. Po tym jak dojechaliśmy z lotniska jakimś taksówko-vanem, okolica wyglądała mniej więcej następująco:


Zaraz potem poszliśmy kupić coś do picia. Aqua de Melon. Wielki kubek z lodem i czymś co przypomina w smaku sok z melona, ale żeby takie soki można było u nas kupić...:) Wspaniale orzeźwia, wybornie smakuje, a że budka pewnie by nie przeszła kontroli naszego Sanepidu? No coż, jeżeli przez nabliższe dwa dni nic nie wrzucę to znaczy, że
słusznie mówili, żeby uważać co tu się je i pije:>




sobota, 28 czerwca 2008

... a kto wie gdzie się skończy:) Po roku planów pora odwiedzić poznane w Meksyku koleżanki. Lot już za 14 godzin, pytanie tylko czy mnie wpuszczą na pokład, bo właśnie sobie przypomniałem, że karta na którą kupowałem bilet już nie jest ważna. Na stronie Iberii nic nie piszą o tym, że ma być. Ale chyba to przewidzieli, nie dopuszczam innej możliwości;> Mam nadzieję, że nie będzie to mój ostatni wpis;)

Poza swoją osobą planuję też przemycić do Meksyku towary niedozwolone, w postaci suchej kiełbasy i oscypków które są podobno zabronione;)