wtorek, 26 sierpnia 2008

Powrót do domu

Od soboty rano jesteśmy w domu. Cały nasz powrót możemy określić jako wielki fart. Gdy dojeżdzaliśmy na miejsce okazywało się, że akurat w jakiś sposób możemy jechać dalej. W Suczawie w Rumunii, dokąd przyjechaliśmy z Istambułu (19 godzin) okazało się, że jedynym sposobem na dotarcie do Polski jest przejazd przez Ukrainę.Tam też złapaliśmy busa, którego kierowca wpasowywał się w moje wyobrażenie o radzieckim traktorzyście:) Jako człowiek doświadczony jazdą na tym odcinku wiedział, że parę hrywien bardzo przyspiesza kontrolę paszportową, a ich brak nierzadko może ją znacznie spowolnić. W ten sposób po dwóch godzinach znaleźliśmy się Czerwińsku. Dalszą drogę - marne 154 kilometry - jechaliśmy ponad 4 godziny. Tam po prostu nie dało się wiele szybciej jechać. Dodajmy jeszcze wyjątkową ślamazarność kierowcy, do którego ktoś zadzwonił w drodze i który uznał za stosowne zawrócić kilka kilometrów w celu załatwienia swoich spraw. Po przyjeździe do Iwano-Frankowska - kolejny raz mamy szczęście! Za 5 minut odjeżdża autobus do Warszawy:)
Dla tych którzy wytrzymali aż tyle, mapa naszej trasy (nieco naciągana, bo kto wie którędy jechały te autobusy...)


Wyświetl większą mapę


Czy warto było jechać? Zdecydowanie tak! Po dwóch wakacyjnych wyjazdach siłą rzeczy porównuje się obie przygody i zastanawia gdzie było lepiej. Cóż, nie będę kręcił - Meksyk jest zupełnie nieporównywalny z Turcją (a raczej z jej zachodem aby oddać sprawiedliwość), to tam można natknąć się na prawdziwą egzotykę i rzeczy które sprawiają, że otwieramy buzię ze zdziwienia. Nie wszystko można gładko zaplanować i z różnych powodów byłem tam tylko miesiąc. Oba wyjazdy pozwoliły mi jednak zauważyć wiele różnic, ciekawych zjawisk i oczywiście rozbudziły apetyt na więcej i dłużej:)

Moje powyjazdowe spostrzeżenia (dla niektórych zapewne banalne):
- ludzie są tym bardziej życzliwi im mają więcej słońca - wystarczy wytknąć nos na południe od Polski, stanąć z mapą a zaraz znajdzie się ktoś kto sam z siebie zechce nam pomóc (czego doświadczyliśmy w każdym odwiedzonym przez nas kraju)
- język angielski nie zawsze wystarcza aby bezstresowo podróżować, na wschód od Polski rosyjski przydaje się (a raczej przydałby się...) tam gdzie bym się tego zupełnie nie spodziewał (wielokrotnie w Istambule)
- Rumuni mają zupełnie niezasłużenie złą reputację w Polsce, spowodowaną oczywiście przez napływających tu cyganów, którzy w Rumunii są jednakowo źle postrzegani. Nam przydarzyło się tyle dobrych rzeczy z ich strony, że nasz sposób patrzenia na nich zmienił się zupełnie.
- Nie trzeba jechać do Meksyku, żeby znaleźć się w prawdziwym bałaganie i nie wiedzieć co zrobić. Są państwa w których bałagan daje się we znaki o wiele bardziej. Zresztą, co jak chyba udało mi się pokazać na zdjęciach wcześniej, Meksyk to nie trzeci świat jak wiele osób mi to sugerowało przed wyjazdem:)
- Zwiedzanie Europy wymaga wiedzy lub dobrego przewodnika. Dopóki nie poznamy historii danego miejsca, nie dowiemy się czegoś o zwyczajach, oglądanie kolejnej budowli będzie męką (wystarczy spojrzeć na wycieczkowe tłumy które ciągną zobaczyć Troję, a to co zastają na miejscu to kupa gruzu - no cóż, jak tu być zainteresowanym). Oczywiście są miejsca, które wzbudzają zachwyt jednakowo u wszystkich, ale nie oszukujmy się, ile jest takich miejsc? Wiem, że w tym momencie napisałem coś co, gdyby więcej osób to czytało, sprowadziłoby na mnie oskarżenia o ignorancję kulturalną. Ale choć globalizacja ma wiele pozytywnych cech to sprawia, że musimy szukać dalej, jeżeli chcemy zobaczyć coś nowego.
- i wreszcie - im dalej jedziemy, im mniej ludzi masowo tam jeździ tym są dla siebie życzliwsi, ciekawi, bardziej otwarci. Wszędzie gdzie się zatrzymywaliśmy w Meksyku poznawaliśmy kogoś nowego, wymienialiśmy się doświadczeniami, czy po prostu szliśmy na piwo:) Podróżując po Europie spotykamy się z większą "masówką" - nikogo nie interesuje skąd jesteś, dokąd jedziesz, spanie w dormitoriach w hostelu wcale nie jest gwarancją poznania kogoś. To raczej z miejscowymi mieliśmy większy kontakt niż z całą masą backpackerów. Ale może to po prostu zbieg okoliczności.

A tak z innej beczki, czy w Polsce 5 lat temu nie było cieplej o tej samej porze roku?

2 komentarze:

Unknown pisze...

No to bedziemy mieli o czym gadac

Unknown pisze...

Czekamy na wznowienie relacji :)