sobota, 16 sierpnia 2008

Bukareszt

Przed wyjazdem do Bukaresztu wybralismy sie jeszcze zobaczyc Balaton, wielkie wegierskie jezioro (ok 77 km dlugosci). Wlasciwie nic szczegolnego, ale zawsze mnie ono ciekawilo, jak sie przekonalem - nieslusznie.




Balatonfüred gdzie spedzilismy popoludnie, to nastawiona na turystow miejscowosc, w ktorej wszystko, wlacznie z plaza jest skomercjalizowane. Jednym to sie moze podobac, innym nie - i mimo ze nie jestem fanem takich miejsc to doceniam posprzatana plaze i animatorow zabawiajacych turystow i zachecajacych ich do wodnego aerobiku. Jak dla mnie niezle miejsce zeby przyjechac z malymi dziecmi i niczym sie nie martwic.



Ale poniewaz miejsca w ktorych niczym martwic sie nie trzeba nie byly celem naszego wyjazdu, wieczorem wsiedlismy w pociag, ktory mial nas zawiezc do Lökösházy, wegierskiej miejscowosci blisko rumunskiej granicy. Sama podroz pociagiem byla ciekawym doswiadczeniem - gdy do niego wsiedlismy okazalo sie ze jest to pociag miedzynarodowy do samego Bukaresztu. Problemem bylo to ze na rumunska czesc podrozy nie mielismy biletu. Z pomoca przyszedl pewien wegier ktory po rozmowie z wegierska konduktorka zaproponowal przedluzenie naszej podrozy za pomoca "oplaty dodatkowej" w wysokosci 1000 forintow (14 zl). Po kontroli na rumunskiej granicy zostawal jeden problem, nie mielismy rumunskiego biletu do Bukaresztu. Powinnismy byli wysiasc na granicy i czekac do rana na najblizszy pociag do Bukaresztu. Tutaj jak sie okazalo, rowniez nie bylo problemem z kupieniem biletow. Po paru godzinach jazdy rumunscy konduktotrzy z usmiechem na ustach zaprosili nas do swojego przedzialu i przedstawili oficjalny cennik oraz jakze konkurencyjna wobec niego wlasna propozycje. Za 165 lejow (153zl) przejechalismy we 2 cala Rumunie. Co lepsze, dostalismy rowniez JEDEN (czyzby reszta byla sprzedana? ;] ) bilet na ten przejazd na ktorym mozna bylo wyczytac ze jedziemy od samego Wiednia:D (w zasadzie do Budapesztu jechalismy przez Wieden...:) Bilet po jednej stronie byl oficjalny, a po drugiej stronie byly na nim jakies dziwne cyferki, ktore w zupelnosci zadowolily kolejnego kontrolera i powstrzymaly go od zadawania niewygodnych pytan co do braku drugiego biletu;)

W drodze z okna pociagu moglismy podziwiac rozmaite widoki:





Chociaz widac wiele lasow i gor, to jednak bieda rzuca sie w oczy.
Tak wiec znalezlismy sie w Bukareszcie. Pierwsze wrazenie - ochyda. Dworzec kolejowy wita nas fala smrodku porownywalnego z dworcem centralnym, obok ktorego, podobnie zreszta jak po calym Bukareszcie, walesaja sie bezdomne psy (wg naszego przewodnika ok 200 tys.)
W poszukiwaniu bankomatu znalezlismy siec tutajszych bankow (krwi?;)

Chociaz rumuni uzywaja klaksonu nieco czesciej niz hamulca, to wyczytanej gdzies historii o uzyciu go 90 razy w ciagu 5 minut w rumunskiej taksowce nie udalo nam sie potwierdzic. Szkoda bo liczylismy na prawdziwe emocje za 10 zl;D



Tak jak pisalem, pierwsze wrazenie po przyjezdzie do Bukaresztu jest okropne. Wszedzie widac dzielo epoki Caucescu, betonowe plyty, pokomunistyczne bloki, do tego wrazenie brudu na kazdym kroku. Bukareszt nie jest ladnym miastem, nawet sami rumuni to przyznaja. Mimo to, zmuszeni bylismy pozostac tam jeden dzien, bo autobus do Istambulu odjezdzal w chwile po naszym przyjezdzie.





Jak widac Rumuni maja nieco inaczej pojete poczucie estetyki, kabel wiszacy nad fontanna w centrum ladnego, jakby nie patrzec, parku psuje skutecznie dobre wrazenie.



I chociaz niekiedy widzimy ladne widoki...




... to stanowia one zdecydowana mniejszosc.





Wszechobecne bukaresztanskie bezdomne psy



Wrazenie po pobycie w bukareszcie mozna troche porownac do podrozy w czasie i szczerze mowiac roznica miedzy Wegrami jest uderzajaca (zreszta - spojrzcie na google maps i porownajcie infrastrukture). Ale poniewaz Rumunia jest juz w UE (wiem, ze my wiele na wejsciu do Unii skorzystalismy, ale uczciwie mowiac,przed akcesja stalismy jednak nieco wyzej niz Rumunia obecnie) z przyjazdem do Rumunii nie ma zadnych problemow, chetni?:P



Mimo wszystko, chociazby zeby miec pojecie jak ten kraj wyglada, ciesze sie ze przez niego przejechalismy. Bez wiekszego zalu,a wrecz z ochota wsiedlismy do autobusu jadacego do Istambulu przez Bulgarie ( no dobra, tu bez wiekszej ochoty ;] )

Juz sama podroz autobusem dala nam przedsmak tego co czeka nas dalej. Turcy pala jak smoki, naturalnie rowniez w autobusie. Jak ktos nie pali - jego problem ;] Poza tym pracownicy rumunskiej firmy przewozowej byli bardzo uprzejmi - na tyle na ile umieli - bo nie potrafilismy sie ze soba w zaden sposob dogadac;)


Konstantynopol powital nas wyciem Imamow z meczetow w calym miescie... o 5 nad ranem. Kolejna czesc relacji juz wkrotce:)


1 komentarz:

totalizator pisze...

O jejej xD Ubawiłeś mnie tymi imamami. Biorąc poprawkę na to, że w większości wszystko i tak leci z taśmy to "wyje" jak to ująłeś - muezzin ! :) Pozdro!