czwartek, 21 sierpnia 2008

Çanakkale,Selçuk,İzmir

Opisanie trzech miast w ktorych bylismy w jednym wpisie wiele osob uznaloby zapewne za razaca (przepraszam, nie ma polskich literek...) powierzchownosc, ale jako ze mamy tylko godzine do odjazu z Istambulu, postaram sie jakos szybko tu zmiescic:)

W niedziele wyjechalismy z Istambulu do Çanakkale. Podroz czesciowo autobusem, czesciowo promem po morzu Marmara.

Okolo 40 stopniowy upal nie przeszkadzal oczywiscie Turkom w popijaniu jeszcze cieplejszej herbatki:) Ale to rzeczywiscie dziala, herbata lepiej gasi pragnienie niz zimna cola.

Kolejnego dnia pojechalismy zobaczyc ruiny Troi. Wlasciwie wiedzielismy ze po ruinach cudow sie nie nalezy spodziewac, ale mozna by oczekiwac jakiejkolwiek proby rekonstrukcji (tak jak to mialo miejsce w Meksyku).


Kon byl wlasciwie glowna atrakcja:> Ruiny chyba troche mniejsza:

W Çanakkale wybralismy sie jeszcze na plaze i powiem szczerze ze zadziwila mnie glownie zapachem ryb i przeplywajacych kontenerowcow. Plaza skladala sie glownie z grubego piasku pelnego badyli i zgnilej trawy. Samo Çanakkale bylo calkiem ladne i niedrogie, na pewno tansze od Istambulu. Szybko jednak sie stamtad zabralismy do Selçuka, miejscowosci polozonej jakies 300 km na poludnie. Male spostrzezenie co do ich transportu - tureckie drogi, przynajmniej te po ktorych poruszaly sie autokary ktorymi mielismy okazje jezdzic sa naprawde dobrej jakosci, zauwazalnie lepsze niz nasze. Podobnie autobusy, nie da sie ukryc ze istnieje pewien balagan, bo nie widac bylo zadnego centralnego spisu polaczen, a jedynie stokiladziesiat biur, z ktorych kazde oferuje polaczenia w sobie znanym kierunku. Z drugiej strony, wystarczy wejsc do jednego z nich i rzucic np. 'Romania' a chociazby biuro z ktorego mozna sie tam zabrac znajdowalo sie na drugim koncu stacji zaraz zostaniemy tam zaprowadzeni. Niekiedy jednak, jak dzisiaj, nasza cierpliwosc moze byc wystawiona na ciezka probe - po powrocie do Istambulu, szukalismy autobusu do Rumunii (znalezlismy rowniez jeden do Polski, ale dopiero w sobote - swoja droga, firma Vardar oferuje poloczenia Warszawa-Istambul za 100$ dla polakow i 110 euro dla obcokrajowcow:)

Wracajac do pobytu w Çanakkale, przed wyjazdem z tamtad siedzelismy sobie w lokalu nad woda popijajac Çay i popalajac Narghile oraz grajac w szachy. Wtedy tez zaczepil nas pewien Turek proponujac gre, a pozniej zabral nas do chyba tylko jemu i innym turkom znanej jadlodajni gdzie za ulamek tego co zaplacilibysmy w restauracji moglismy sprobowac tureckich specjalow:)

W kazdym miescie mozna sie natknac na sprzedawcow owocow przemierzajacych uliczki swoimi rowerowozkami;)

Mozna kupic na przyklad swieze figi (tak nam sie w kazdym razie wydaje, bo ksztalt jest podobny do tych zasuszonych):


Kolejnego dnia wybralismy sie do Selçuka, kolejne 300km na poludnie. Tam tez trafilismy do tureckiej lazni:)

Do tego zobaczylismy Efez, ktorego ruiny znajduja sie w stanie nieporownywalnie lepszym od Troi, chociaz upal troche zniechecil nas przed bardzo dokladnym zapoznawaniem sie z kazdym zakamarkiem:>
Samo dojscie do ruin zajmuje tez sporo czasu, ale po drodze mozna napotkac i takie atrakcje:
W poblizu Selçuka znajduja sie tez pozostalosci swiatyni Artemidy. Pamietacie Aya Sofia z poprzedniego wpisu? Zostala wzniesiona w ciagu 5 lat, ale nie ma nic za darmo. Materialy pochodzily z innej budowli, bylego 7 cudu swiata, ktory teraz wyglada tak:


Bedac w poblizu odwiedzilismy jeszcze İzmir, a tam Necipa, mojego wspolokatora z Hamburga. İzmir wywarl na nas wrazenie nowoczesnego, rozwinietego miasta, ktore jest swietnym miejscem do zycia. Sam Necip mowil zreszta, ze nie spotkamy tam takiej mieszanki jak w Istambule, poziom zycia jest wyzszy, a mieszkancy bardziej prozachodni. Widac to zreszta na ulicach İzmiru, kobiet okrytych Burkami jest zdecydowanie mniej niz w bylej stolicy.

To prawda, ze jako turysci nie mielismy tam wiele do zobaczenia, ale trudno nie docenic wrazenia jakie miasto wywiera. Nad brzegiem morza polozona jest jedna z glownych ulic İzmiru, w srodku miasta mozna natknac sie na palmy ktore przypominaja nam o srodziemnomorskim polozeniu miasta. Pierwsze wrazenie egzotyki jest chyba wlasnie wieksze w İzmirze niz w Istambule, chociaz moze nie potrafie byc obiektywny bo wszedzie teraz szukam palm;)

Nawet tam jednak sa miejsca ktore warto odwiedzic, zeby zrobic przedwyjazdowe zakupy. My trafilismy na bazar, ktory chociaz ustepuje Wielkiemu Bazarowi w Istambule, to jest wyraznie tanszy. Zdjec nie wrzucam, poza jednym ktore nas zaciekawilo:


Tak - to sa male kurczaki. Ciekawe czy z niebieskiego i zoltego wyjdzie zielony?:P

Na tym konczymy relacje z Turcji, wracamy do Polski (a chwilowo do Rumunii a dalej bedziemy kombinowac:).

1 komentarz:

Unknown pisze...

Fajnie, inna Turcja niż na zdjęciach u wszystkich polskich wycieczkowiczów.