Po trzech godzinach jazdy w brazylijskim stylu (częste zmiany pasów+siedzenie na ogonie) dojechaliśmy na miejsce. Przywitaliśmy się z rodzicami Rafy i od razu rozpoczęła się impreza:) Tata Rafy, Paulinho, z wyraźną frajdą spędzał czas z nami przy stole czy też grając w Wii później (tak, tu jest cywilizacja;) Nie byłbym sobą gdybym nie wspomniał o brazylijskim jedzeniu. A zatem nie różni się ono jakoś specjalnie od tego co można zjeść u nas - można ale się nie je. Często widzę feijão,gotowaną fasolę podobną do meksykańskiego frijoles (tyle ze z nieco innej, jaśniejszej fasoli). Do tego palmito czyli serca palmowe. A na deser na przyklad doce de leite. Często jednak jedzenie jest zupełnie normalne, powiedziałbym, że w Meksyku było bardziej egzotycznie. A przede wszystkim tańsze ;) Niestety, ale ceny w Brazylii często podobne są do polskich, a niekiedy wręcz ocierają się o szaleństwo (pół godziny internetu za prawie 8zł)
Centralny plac w Itapecerica
Tak się złożyło, że w sobotę Brazylia grała z Argentyną i wygrała 3-1. Paulinho, u którego gościliśmy był wielkim fanem, a po trzecim golu wyszedł na balkon uczcić zwycięstwo paroma donośnymi okrzykami. (zupełnie znaczenia nia miał tu fakt, że mecz leciał w drugim pokoju, a my jedliśmy długą kolację). Zaraz po golu wyciągnął flagę i tak oto zostałem fanem drużyny brazylijskiej:
3 komentarze:
ej gdyby tam była cywilizacja gralibyście na ps3! ;p
a poza tym opaliłeś się już ! ;p
hi roomie! its too bad that i cant understand anything in your blog...i just identified some words in portuguese ...doce di leite...they taste great, you should also try Garoto chocolates if you find them, they are delicious...i hope everything is going well for you...your dear roomie, Karina
Prześlij komentarz