wtorek, 8 września 2009

Itapecerica

Zaraz po przyjeździe do Belo Horizonte, po 10 godzinach w autobusie, wyszedł po mnie komitet powitalny:) Mój buddy Rafa (osoba mająca pomagać na początku pobytu) w towarzystwie dwóch koleżanek z AIESEC-u przyszli na dworzec i od razu zabrali mnie na powitalną imprezę. Miło przyjechać jak ktoś czeka, nawet jeżeli to standardowa procedura;) Litry zimnego jak lód piwa (i niech nikomu nie przychodzi do głowy wypić całej puszki samemu, dzielimy się wszystkim;) i Cachaçy. Kolejne osoby przychodzą i witają się tak, jakby się miesiące nie widzieli, a impreza trwa do 4 rano. Myślałem, że następnego dnia zobaczę swoje mieszkanie, ale nie udało się i to, bo zaraz po imprezie Rafa zaprosił mnie do swojej rodziny, do Itapecerica. Pojechaliśmy w 5 osób, oprócz mnie jeszcze mój współlokator Juan, peruwiańczyk, oraz kumpel i siostra Rafy.


Peruwiańsko-polsko-brazylijsko
Po trzech godzinach jazdy w brazylijskim stylu (częste zmiany pasów+siedzenie na ogonie) dojechaliśmy na miejsce. Przywitaliśmy się z rodzicami Rafy i od razu rozpoczęła się impreza:) Tata Rafy, Paulinho, z wyraźną frajdą spędzał czas z nami przy stole czy też grając w Wii później (tak, tu jest cywilizacja;)  Nie byłbym sobą gdybym nie wspomniał o brazylijskim jedzeniu. A zatem nie różni się ono jakoś specjalnie od tego co można zjeść u nas - można ale się nie je. Często widzę feijão,gotowaną fasolę podobną do meksykańskiego frijoles (tyle ze z nieco innej, jaśniejszej fasoli).  Do tego palmito czyli serca palmowe. A na deser na przyklad doce de leite. Często jednak jedzenie jest zupełnie normalne, powiedziałbym, że w Meksyku było bardziej egzotycznie. A przede wszystkim tańsze ;) Niestety, ale ceny w Brazylii często podobne są do polskich, a niekiedy wręcz ocierają się o szaleństwo (pół godziny internetu za prawie 8zł)


Centralny plac w Itapecerica

Tak się złożyło, że w sobotę Brazylia grała z Argentyną i wygrała 3-1. Paulinho, u którego gościliśmy był wielkim fanem, a po trzecim golu wyszedł na balkon uczcić zwycięstwo paroma donośnymi okrzykami. (zupełnie znaczenia nia miał tu fakt, że mecz leciał w drugim pokoju, a my jedliśmy długą kolację). Zaraz po golu wyciągnął flagę i tak oto zostałem fanem drużyny brazylijskiej:

Na koniec zapraszam do galerii, która będzie teraz aktualizowana równolegle z blogiem. Chciałbym również wprowadzić pewną poprawkę do wcześniejszej notki. Faktycznie to w Brazylii jest zima, która wczoraj wyglądała tak, że było 32 stopnie:)

3 komentarze:

Paweł S. Piotrowski pisze...

ej gdyby tam była cywilizacja gralibyście na ps3! ;p

ania s pisze...

a poza tym opaliłeś się już ! ;p

Unknown pisze...

hi roomie! its too bad that i cant understand anything in your blog...i just identified some words in portuguese ...doce di leite...they taste great, you should also try Garoto chocolates if you find them, they are delicious...i hope everything is going well for you...your dear roomie, Karina