wtorek, 10 listopada 2009

Ouro Preto

Szczęśliwym i zupełnie nieplanowanym zbiegiem okoliczności trafiłem w niedzielę do Ouro Preto. Jak twierdzi przewodnik Lonely Planet, jest to jedna z atrakcji turystycznych Brazylii.


Choć Ola (polka, która jest tu również na praktyce z AIESEC) nie zgadza się z tym, ja poczułem się tam jak w Europie:) Mnóstwo starej zabudowy, barokowych kościołów i pochyłych kamiennych uliczek.

Ouro Preto było jednym z pierwszych brazylijskich miast założonych wrótce po odkryciu złota. Niedługo potem zaczęto przywozić tu więźniów z Afryki, którzy pracowali przy jego wydobyciu.
Nie myślałem, że muzeum może zrobić takie wrażenie, ale muzeum niewolnictwa w Ouro Preto potrafi poruszyć. Okrucieństwo i źle wykorzystana pomysłowość mająca swój wyraz w zachowanych narzędziach, pokazują jak tragiczny był los przywożonych tu niewolników. Wielu z nich umierało ze smutku, a nie z powodu warunków pracy. Degradacja z wodzów plemion do czyścicieli latryn portugalskich panów były zbyt dużym upokorzeniem.
Jeszcze wyraźniej rzeczywistość czasów niewolnictwa pokazują publikacje z tych czasów. Książka pod tutułem "Choroby czarnych" czy ogłoszenie w rodzaju "Zbiegł niewolnik. Wysoki, nosił brodę. Zdrowe zęby. Dla znalazcy niewolnika nagroda!" było codziennością.


Waga do ważenia niewolników

Podobno Ouro Preto jest miejscem naznaczonym takim cierpieniem, że do tej pory niektórzy ludzie słyszą chrobot łańcuchów, którym skuci byli pracujący niewolnicy...
Brazylia była ostatnim na świecie krajem, który zniósł niewolnictwo (1888 rok).


Samo miasto jest jednak naprawdę uroczo położone i pełne świetnie zachowanych zabytków.

Na koniec trafiliśmy jeszcze do małej wioski, Lavras Novas. Właściwie to jak powiedział szef Oli (bo to w końcu podróż w interesach, no ale nie wszyscy mają pracę, która polega na zwiedzaniu muzeów:) nie ma tam nic ciekawego, a znak powitalny znajduje się na tej samej ulicy co i pożegnalny. Mimo to, ciekawie zobaczyć Brazylijską wieś, która o dziwo jest całkiem czysta i zadbana.


Jednak, jak to na wsi, wiele do robienia wieczorem nie ma. Dlatego też zdecydownie największym zainteresowaniem cieszy się lokalny bar, a główną atrakcją dla wielu mieszkańców jest obserwacja zjawisk zachodzących na ulicy (ooo, gringo!)


PS. Jak zwykle kilka zdjęć z wyjazdu . Zachęcam do bloga Oli, z którą byliśmy w Ouro Preto. Właśnie pojawił się wpis, aż sam jestem zdziwiony jak różnie można opisać to samo miejsce:)
PS2. Zachęcam do przesłuchania piosenek, do których wrzuciłem linki. Brazylia to nie tylko Samba;)

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

slyszalam ze jakis gosc zrobil prace doktorska porownujac krakow z ouro preto:) trzeba cos poszukac na ten temat bo nie jestem pewna

piekne zdjecia!

Unknown pisze...

A ja dzisiaj wyczytałem, że w Belo Horizonte macie blackout - poprosimy o relację z życia bez prądu...

Konrad pisze...

Cóż za złośliwość... :P
Szczerze mówiąc to od Ciebie się właśnie
dowiedziałem, że podobno mieliśmy:) Ale fakt, São Paulo i Rio były bez prądu dość długo. Tu podobno pół godziny to trwało. Jak tylko dowiem się czegoś więcej wrzucę jakąś małą notkę.

jasiek pisze...

Super są te wioski. Pewnie tylko na zdjęciach i przejazdem.
A co do niewolników i czarnych, to w południowych stanach USA jeszcze w latach 50 tych czarni mogli zajmować tylko dwa ostatnie rzędy w autobusach.

Konrad pisze...

Tak, oczywiście, wystarczy odpowiednio zrobić zdjęcie żeby wszystko wyglądało lepiej (lub gorzej) niż w rzeczywistości.
Nikt też nie powiedział, że chciałbym w takiej wiosce mieszkać, co nie zmienia faktu, że miejsce było jak najbardziej autentyczne i życie tam wyglądało inaczej niż na naszych wsiach.