wtorek, 18 maja 2010

Czemu Brazylia jest taka droga?

Od kiedy przyjechałem do Brazylii zadaję sobie jedno pytanie. Czemu w kraju w którym minimalna płaca wynosi około 500 Reali (jakieś 800 Złotych) przejazd autobusem kosztuje 2,30 Reala. Czemu tygodnik typu Newsweek czy Wprost kosztuje 10 Reali (16 Złotych)? Czemu wreszcie karton soku pomarańczowego kosztuje 4 Reale, jeżeli pomarańczy Brazylia ma pod dostatkiem? I kto na to wszystko może sobie pozwolić?

Pewnie jest wiele powodów tak wysokich cen, między innymi jedne z najwyższych na świecie podatki. Nie mam zresztą jakichkolwiek podstaw ekonomicznych, żeby przeprowadzić tu jakąś sensowną analizę. Jest jednak jeden powód, który z całą pewnością ma wpływ na postawione na głowie ceny: durne, nikomu niepotrzebne zawody. A ponieważ jak wiadomo nie ma darmowych obiadów, pensje wykonujących je osób muszą być wliczone w ceny produktów. Żeby dać jakieś wyobrażenie o nieefektywności opiszę kilka rzeczy, dla Brazylijczyków oczywistych, które zadziwiają obcokrajowców.

Księgarnia. Chcemy kupić książkę, nic prostszego. Wybieramy książkę z półki, ale zaraz podchodzi do nas asystent. Jego rola po wybraniu przez nas książki sprowadza się do wręczenia nam karteczki ze swoim imieniem (chyba, żeby udowodnić, że pracował) z którą udajemy się do okienka. Zapłacić? Nic z tych rzeczy. W okienku pani zabiera nam książkę i drukuje nam kwitek. Z tym kwitkiem idziemy do okienka numer dwa, przed którym naturalnie czeka nas kolejna kolejka. W okienku płacimy po czym przechodzimy do ostatniego stanowiska, w którym możemy odebrać naszą ciężko zakupioną (i wyczekaną) książkę. Ile osób było zaangażowanych w obsłużenie jednego klienta? Cztery... uhh.

Klub/dyskoteka. Idziemy na imprezę, przed klubem naturalnie mamy kolejkę, w której niektórzy cierpliwie czekają przez dwie godziny. Zaraz po wejściu spisywane są wszystkie nasze dane ( = kolejka, bo przecież to trwa). Dostajemy też kartonik, na którym zaznaczane jest wszystko co zamówimy. Nigdy nie płacimy od razu. Zbliża się koniec imprezy i wszyscy chcą wyjść, ale ale... mamy kolejną kolejkę, tym razem wszyscy czekają, żeby zapłacić. Warto zaznaczyć, że zgubienie kartonika potrafi kosztować nawet 500 Reali, bo przecież istnieje ryzyko, że osuszyliśmy pół baru a kartonik schowaliśmy. A nie prościej zapłacić od razu...?

Supermarket. Osoba pakująca nasze zakupy. W Polsce potrafi to zrobić sprzedawczyni albo kasa jest tak skonstruowana, że zakupy pakują się same dzięki specjalnej taśmie. Tutaj, jak do wszystkiego, najlepiej jest zaangażować kolejną osobę. Obsługa w supermarketach jest zresztą tak wolna, że samo to wymaga zatrudnienia kolejnych osób (kasjerka przesuwająca produkty nad czytnikiem kodów kreskowych w takim tempie, że ma się ochotę samemu siąść na kasie i się obsłużyć).

Autobus. Pisałem już, że obsługa miejskiego autobusu wymaga dwóch osób, kierowcy i cobradora do zbierania pieniędzy. Autokar jadący z miasta do miasta potrafi potrzebować trzech osób: dwóch kierowców i osoby sprzedającej kanapki. Fakt, że dwie z trzech osób nudzą się przez większość czasu nikomu nie przeszkadza, w końcu doliczy się do ceny biletu.

Winda. Jeżeli jest winda to jest i windowy. Ja w Polsce widziałem do tej pory jednego w Pałacu Kultury. Może to i jakoś fajniej powiedzieć gdzie chce się jechać niż samemu nacisnąć przycisk.

Parking. Tutaj może nie będę tego nazywał zawodem, bo jest to najzwyklejsze w świecie złodziejstwo i szantaż. Wystarczy zaparkować wieczorem samochód gdzieś w centrum, a zaraz podchodzi nieoficjalny parkingowy, który wspaniałomyślnie nam go popilnuje. Nie chcemy, żeby pilnował, aj nie warto, w tej okolicy ktoś może nam go porysować...

Cóż, przejście przez każdą z tych sytuacji zadziwia mnie, bo widzę, że można coś zrobić szybciej i taniej. To co u nas jest kwestią zdrowego rozsądku tutaj wydaje się nie zawsze funkcjonować;) Ale pewnie obcokrajowcy w Polsce dostrzegają podobne bezsensy, których ja nawet nie jestem w stanie zauważyć. A może znacie opowieści osób, które do nas przyjeżdzają i nie mogą się czemuś nadziwić?

5 komentarzy:

Unknown pisze...

arabowie (i chyba azjaci) nie moga sie nadziwic ze w europie po załatwieniu sie rozmazujemy wszystko papierem po tyłku zamiast sie podmyc :P ale to chyba znany fakt :)

Konrad pisze...

Jak zwykle z grubej rury, ale chyba racja;)

Unknown pisze...

oj tam, zaraz gadanie o tyłku:P ( Ty Mateusz, to ciągle o jednym:P - żartuję:P )
no cóż, post bardzo interesujący, jak każdy zresztą. :) Znów się czegoś ciekawego dowiedziałam:)
To zadziwjające, że jest w Brazylii jak jest. Ale przecież " co kraj, to obyczaj" :)

Unknown pisze...

w sumie jak to w ameryce płd. zawsze jest Mañana :P
ale własciwie skoro wszystko jest takie drogie, to jak ludzi stać na to? oczywiscie tych mniej zamożnych. dorabiają jakoś czy po prostu rezygnują z luksusu jakim jest gazeta? :P

Unknown pisze...

co do gazety, pewnie ktos sobie kupi... a inni ( znajomi ) pozyczają, albo sobie kserują:P W ramach oszczędności:P