środa, 10 lutego 2010

Inhotim

Jakoś dobrze się ostatnio składa, bo znowu udało się coś nowego zobaczyć. Powodem wyjazdu tym razem było jedno z Aiesecowych wydarzeń - Plan - czyli przygotowywanie strategii na najbliższy rok. Jednak trainee wiele tam do zrobienia nie mieli, więc spędziliśmy dwa dni w towarzystwie swoim i alumni (osób, które z Aiesecu już odeszły, ale jeszcze jedną nogą w nim siedzą).
Cała sobota upłynęła nam w Inhotim, centrum sztuki nowoczesnej powstałym ok. 60km od Belo Horizonte. Sama sztuka nowoczesna raczej nie przekonałaby mnie do zwiedzania Inothim. Tym bardziej, że znakomita jej większość tylko potwierdziła tylko moje wcześniejsze uprzedzenia - jak choćby głęboka na 202m dziura w ziemi z zamontowanymi na różnej głębokości mikrofonami, z których sygnał jest emitowany w sali znajdującej się powyżej. Oczywiście zostaliśmy uprzedzeni o zakazie robienia zdjęć dziury i tego co ją otacza. Oprócz tego można było podziwiać np. ubłocony traktor czy też salę z siatką wbetonowaną w ścianę. Często wystawa była o wiele atrakcyjniejsza z zewnątrz:


Jednak to co było najciekawsze w Inhotim to zdecydowanie sam park. Mnóstwo pięknych widoków i ciekawej przyrody:




Tutaj muszę się jednak poprawić, bo trafiła się jednak wystawa, która zrobiła na mnie (jak i na wszystkich innych) wielkie wrażenie:



Pomysł wyjątkowo prosty, nagrać każdy instrument lub głos w chórze osobno, ustawić głośniki w odpowiednich miejscach i odtworzyć wszystko na raz. A efekt... niesamowity. Siedzisz przed 20 głośnikami podłączonymi do zwisających z sufitu kabli. Słychać każdy instrument i to skąd dochodzi głos. Po wysłuchaniu chóru śpiewającego "Świętą Wojnę" i otwarciu oczu widać tylko głośniki, zwisające kable, kilka krzeseł i 5 osób obok. I jest tylko całkowita cisza zamiast oklasków. Naprawdę, chyba nigdy nagrany koncert nie brzmiał tak przekonująco jak na tej wystawie.

Pamiętacie jak w nowym roku pisałem o pewnej francuzce, którą poznaliśmy na plaży? Tej dziewczynie, która podróżuje i gra na gitarze? Przypłynęła do Brazylii żaglowcem, odwiedzając po drodze Maderę i Maroko. Całą drogę przebyła razem z gitarą, głośnikiem, wzmacniaczem i akumulatorem. I dzięki temu gdy zaczyna grać, rozmowy przy stolikach cichną, bo każdy chce posłuchać zarówno piosenek jak i historii z podróży.
Ale czemu znowu piszę o tym samym? No bo spotkaliśmy się znowu! Kumpel z Aiesecu jeszcze na wyspie zaprosił ją do Belo Horizonte. Ana przyjechała razem z koleżanką - Sophie i razem z nami zwiedzały Inhothim, imprezowały w hotelu/siedlisku razem z pozostałymi trainee i innymi Aiesecowcami, aż wreszcie przez 2 dni mieszkały w domu ze mną i z Ricardem:)


Ricardo,Ana,Sophie,Konrad

Ana i Sophie planowały z Belo Horizonte pojechać do Ouro Preto, jednak po obejrzeniu zdjęć z Serra do Cipó w ostatniej chwili zmieniły swoje plany i zaproszone przez Ricarda, zamieszkały u nas w domu by kolejnego dnia zobaczyć wodospady. Oprócz tego wprowadziły małe urozmaicenie w naszym jadłospisie, bo w poniedziałek trafiła nam się francuska kolacja pod gołym niebem (a konkretniej na naszym tarasie, bo mieszkamy na ostatnim piętrze), którą skończyliśmy o 2 nad ranem:)
Jakieś 3 lata temu wybrałem się z Pawłem, Tolą i Anią na koncert Yanna Tiersena w Stodole. Tak się jakoś złożyło, że w tym samym czasie Sophie była w Warszawie i był to jedyny koncert Tiersena, na którym była. Po raz kolejny okazuje się, że świat jest mały :) A na kolejny może wybiorę się do Francji, bo wstyd nie skorzystać z zaproszenia do Paryża;)

PS. Blog Any (po francusku, ale z Google Translate da się zrozumieć:)
PS2. Jak zwykle kilka nowych zdjęć: Inhotim

1 komentarz:

jasiek pisze...

Niezła historia z tym koncertem. Pewnie staliście obok siebie;)