poniedziałek, 5 lipca 2010

Urugwaj

Kolejnego dnia z rana weszliśmy na pokład promu z Buenos Aires do Colonii, miasta w Urugwaju. Wszystko świetnie zorganizowane, właściwie identycznie jak na lotnisku, nadaliśmy bagaże i rozsiedliśmy się na górze. Prom miał tę przewagę nad samolotem, że było w nim naprawdę dużo miejsca.

Od Urugwaj

Podróż trwała 3 godziny, po jakimś czasie wyszliśmy na pokład, chociaż wiało tam niemiłosiernie. Tu jednak pomogło tanie argentyńskie wino;)




W końcu dopłynęliśmy do Colonii, niewielkiego miasteczka w Urugwaju. Pospacerowaliśmy, odwiedziliśmy kilka muzeów i wsiedliśmy do autobusu do Montevideo. Ogólnie rzecz biorąc Colonia była zwiastunem tego co nas czeka - wszechogarniającego spokoju, żeby nie powiedzieć nudy. Przyjazd do stolicy potwierdził nasze obawy.


Montevideo jest chyba najspokojniejszą stolicą jaką widziałem. Czyste, zadbane, wieczorem właściwie zasypia.



Pospacerowaliśmy po wybrzeżu i starym mieście. Z jednej strony ładne, zabytkowe budynki, z drugiej bogata nadmorska dzielnica.


Przy tym wszystkim było naprawdę zimno. To znaczy 13 stopni nie jest jakoś szczególnie niską temperaturą, ale silny wiatr znad Rio de La Plata spowodował, że przy wszystkich ubraniach które mieliśmy na sobie, ciągle szukaliśmy miejsca gdzie można by się schować. I napić się kawy, ale tu kawy się prawie nie pije! Wszędzie tylko mate, pełno ludzi chodzących z termosami i takim niby kubeczkiem z rurką wypełnionym zielonym zielskiem. Nierzadko można spotkać kogoś kto przychodzi np do baru ze swoim termosem prosząc o napełnienie go gorącą wodą. W końcu trafiliśmy do baru nad wybrzeżem, gdzie spróbowaliśmy Grappa Miel, mieszanki alkoholu z miodem, typowej dla Urugwaju.


Chwilę później trafiliśmy na plażę.


Nigdy nie myślałem, że w Ameryce Południowej spotka mnie chodzenie w szaliku po plaży;)


Ostatnim (prawie) punktem programu była Parillada. Myśleliśmy, że to w Argentynie je się dużo mięsa, ale w tej kategorii Urugwaj jest na lekkim prowadzeniu. Tradycyjny sposób przyrządzania mięsa polega na umieszczeniu ogromnej jego ilości na metalowej kracie, pod którą żarzą się węgle. Zaraz obok znajduje się kominek, w którym płonie drewno, tworząc w ten sposób przewiew utrzymujący żar pod kratą.


Porcja dla 3 osób, którą najadają się 4. Góra mięsa, i odrobina chleba:



Po obiedzie pospacerowaliśmy jeszcze trochę po Montevideo i padnięci (i zmarźnięci) poszliśmy spać.



Jak ocenić ten wyjazd? Wspaniale, świetne towarzystwo, byliśmy w 5 osób, ale Mauricio i Juan Sebastian, których wszędzie było pełno sprawiali, że czasami miałem wrażenie, że było nas więcej;) Buenos Aires było po prostu genialne, to miasto, które faktycznie nie zasypia. Spędziliśmy kilka naprawdę fajnych dni i nawet napaść na Monikę ostatniego dnia w Buenos tego nie przekreśla. Urugwaj był pewnym rozczarowaniem, powiedziałbym, że nie czuło się tam czegoś co mógłbym określić jako "urugwajskość", tak jak można mówić o "argentyńskości" czy "brazylijskości". Taki trochę zlepek wszystkiego, ale brakuje czegoś naprawdę typowego.

Wreszcie więc udało mi się zobaczyć Buenos Aires, które ciekawiło mnie od kiedy tu przyjechałem. Poza tym, został mi już tylko miesiąc pracy w Brazylii. Już trochę jednak chce mi się wracać do Polski, chociażby na chwilę;) Ale w tej chwili odliczam dni do Kolumbii, 30 lipca ostatnia wyprawa:)

Brak komentarzy: