czwartek, 1 lipca 2010

Niebezpieczne Buenos

Ostatni dzień w Buenos w znacznym stopniu spędziliśmy kupując bilety na prom do Colonii i robiąc wymianę pieniędzy przed planowanymi zakupami. Tak, organizacja niekiedy nie była najmocniejszą stroną tego wyjazdu;) Po raz kolejny trafiliśmy do La Boca, tym razem by zrobić więcej zdjęć i kupić pamiątki.


Od Buenos Aires


Przed zakupami spróbowaliśmy też Choripan (Chorizo + Pan = Kiełbasa z chlebem)



Chwilę później zobaczyliśmy, że naprawdę nie mamy czasu. Zastanawiałem się czy o tym pisać, ale uznałem, że lepiej przedstawić wszystkie, także te ciemne strony wyjazdu.
La Boca to z jednej strony dzielnica turystyczna, znana z domów pomalowanych na wszystkie możliwe kolory. Pełno w niej restauracji, pokazów tanga czy sklepów z pamiątkami. Niestety część odwiedzana przez turystów otoczona jest przez okolicę mówiąc delikatnie mało ciekawą. Wystarczy przejść jedną ulicę i już widać, że nie jest to najbezpieczniejszy rejon Buenos.



Ponieważ nie było jeszcze tak późno (a około 17 sklepy zaczynają się zamykać, a sprzedawcy i właściciele restauracji mówią, żeby po prostu jak najszybciej opuścić okolicę), rozdzieliliśmy się żeby szybko zrobić zakupy. I to niestety wystarczyło. Przebiegłem przez 5 sklepów w poszukiwaniu mate. Kiedy już wydawało mi się ze znalazłem to czego szukałem przybiegła Manu mówiąc, że Mónica została napadnięta. Nic się jej nie stało, ale straciła kolczyki, torbę z Kolumbii, pieniądze i kupione tego dnia pamiątki. Szły razem z Manu, ona trochę z przodu, w tym momencie podeszło do niej trzech gówniarzy upalonych marihuaną. Manu zdążyła uciec, Mónica niestety nie. Przystawili jej do głowy zabawkowy pistolet, ale to akurat nie przekonało jej, żeby oddać swoje rzeczy. W tym momencie jeden z nich wyciągnął nóż kuchenny i przystawił jej do brzucha. W tym momencie nie warto było stawiać oporu. W ciągu 3 sekund przeszukali jej kieszenie, zabrali kolczyki i uciekli.



Wróciliśmy do hostelu... o tym już nie warto pisać. Przy tym wszystkim jakimś dziwnym trafem akurat tego dnia Mónica zapomniała paszportu, nie wzięła aparatu bo zapomniała naładować baterii, a kupiony wcześniej tego dnia bilet na prom dała mi. Na szczęście, o ile można tu mówić o jakimkolwiek szcześciu nie straciła paszportu, bo nie wiem jak byśmy wrócili do Brazylii.
Mówiąc o Brazylii, to tak, o Rio się mówi, że jest niebezpieczne, o Recife słyszałem, że ciągle zdarzają się tam napady, ale to w Buenos się dzieje. Innym razem w nocy uciekaliśmy przed dwoma ciemnymi typami. A właściwie to wszyscy oprócz mnie uciekali, bo ja nie miałem pojęcia, że przed czymś uciekamy... wracając o 3 rano z imprezy w pewnym momencie moi towarzysze zaczeli śpiewać, hałasować, słowem robić wszystko by zwrócić na siebie uwagę. Gdyby nie to, że jest to w ich przypadku całkowicie normalne, być może zauważyłbym, że coś jest nie tak. Tymczasem oni, nie wymieniając nawet słowa zdołali się porozumieć. Dwóch ciemnych typów podążało za nami, w pewnym momencie jeden z nich przeszedł na drugą stronę ulicy. Hałasując i zwracając na siebie uwagę innych, w jakiś sposób udało się ich zgubić. Ja o wszystkim dowiedziałem się kolejnego dnia przy śniadaniu, podczas gdy oni byli w stanie z tego żartować. Widać życie w Kolumbii czy Meksyku, sprawiło, że w jakiś sposób są wyczuleni na to co może ich spotkać.
A ja miałem szczęście podróżować razem z nimi.

2 komentarze:

jasiek pisze...

Ja najbardziej chciałbym zaliczyć La Bombonere w Argentynie. Oczywiście jak jest mecz.

Konrad pisze...

No domyślam się, wszyscy chcieli jechać na Bombonerę, ale to właśnie tam jest naprawdę niebezpiecznie. Mauricio i Juan chyba nawet zajrzeli tam na chwilę, mnie to jakoś zupełnie nie kręci... zamiast tego byliśmy na stadionie Riverplate.