
Jakoś dosiedziałem na tym lotnisku, 2 godziny przed odlotem byłem już na miejscu:

Sam lot do Meksyku całkiem przyjemny, w sumie około 11 godzin... udało mi się zarezerwować miejsce przy lewym oknie i warto było. Meksyk nocą wygląda niesamowicie, patrzysz przez okno i widzisz rozświetlone miasto, które w zasadzie nie ma końca. Przylecieliśmy przed 6 i było jeszcze całkiem ciemno i nie całkiem ciepło. A tu zaraz kolejny lot, tym razem do Monterrey. Lotnisko w Ciudad de Mexico jest ogromne, zamotane i 2,5 godziny które miałem między lotami okazało się w sam raz, żeby zdążyć na samolot. I od razu na pierwszej stronie gazety którą zgarnęłem przy wejściu, kto wygrał Euro:

W Monterrey byłem o 10 rano tutajszego czasu. Udało mi się przemycić jedzenie:D W ogóle ciekawy jest system który określa to czy będziemy skontrolowani czy nie. Podchodzimy, naciskamy czerwony guzik. Jak zapali się zielony znaczek to spokojnie wychodzimy z lotniska. A jak czerwony to panowie przy wejściu sprawdzają czy to co napisaliśmy w deklaracji celnej pokrywa się z prawdą:) Niestety nie przyszło mi w tym momencie do głowy robienie zdjęcia guzika:)
Adriana odebrała mnie z lotniska i pojechaliśmy do niej. Nie byłem w Stanach (Zjednoczonych Ameryki Północnej), ale wydaje mi się, że droga z lotniska wyglądała dość podobnie do tego co można zobaczyć w pierwszym lepszym filmie (wiem, bardzo to reporterskie;)
Pierwsze wrażenie - GORĄCO. Dzisiaj jest akurat jeden z chłodniejszych dni, ale w Monterrey temperatury spokojnie dochodzą do 40oC. Po tym jak dojechaliśmy z lotniska jakimś taksówko-vanem, okolica wyglądała mniej więcej następująco:

Zaraz potem poszliśmy kupić coś do picia. Aqua de Melon. Wielki kubek z lodem i czymś co przypomina w smaku sok z melona, ale żeby takie soki można było u nas kupić...:) Wspaniale orzeźwia, wybornie smakuje, a że budka pewnie by nie przeszła kontroli naszego Sanepidu? No coż, jeżeli przez nabliższe dwa dni nic nie wrzucę to znaczy, że
słusznie mówili, żeby uważać co tu się je i pije:>

2 komentarze:
No a gdzie zdjęcia z fety?! Z Plaza de Major?
hmm, jakiej fety? Nie wiem, w Monterrey nikt mi nie mowil o Plaza de Major, a przeciez tak jak pisalem z lotniska wolalem nie wylazic:P
Prześlij komentarz