piątek, 5 marca 2010

Atrakcje São Paulo

Co takiego ma do zaoferowania São Paulo, że pomimo tego co napisałem ostatnio z chęcią bym tam wrócił? Zacytuję Ricarda, z którym mieszkam: wymyśl co chcesz, a na pewno znajdziesz to w São Paulo;)
São Paulo to miasto biznesu. To tu pracuje się więcej niż gdziekolwiek indziej w Brazylii. To też tutaj zarabia się najwięcej (no dobra, pewnie porównywalnie ze stolicą), ale i najwięcej się wydaje. To w São Paulo można zobaczyć z jednej strony mnóstwo bezdomnych, a z drugiej największą na świecie flotę helikopterów (sposób najbogatszych na kilometrowe korki). Ale to też São Paulo oferuje nieskończone możliwości spędzania wolnego czasu. Muzea, galerie, koncerty, kluby i bary. Choć byliśmy tam tak krótko, to całkiem sporo udało nam się zobaczyć.

Mercado central. Mający swoje tradycje główny bazar w São Paulo, pełny stoisk z owocami, rybami czy mięsem. Mnóstwo kolorów i okazji do robienia zdjęć.


To także okazja do spróbowania typowych potraw,np. Pastel de Bacalhau (czyli Pastel z Dorszem). Jakby komuś przyszło jednak do głowy, że tak jak u nas bazar = tanio, to się może mocno zdziwić. Wszystko jest absurdalnie drogie, bo przecież bazar ma swoje tradycje. Z drugiej strony pewnie niewiele jest miejsc gdzie można kupić mięso krokodyla:


Jak widać, wszystko przebadane i legalne.

Będąc w São Paulo odwiedziliśmy 2 muzea - języka portugalskiego i futbolu. Oba zdecydowanie warte odwiedzin. W pierwszym oczywiście sporo o historii portugalskiego, szczególnie tego używanego w Brazylii. Dużo multimediów, które spokojnie mogą zająć kilka godzin. Wyrzucili nas wraz z zamknięciem muzeum:)

Choć wielkim fanem futbolu nie jestem (no dobra, nie jestem żadnym), to z przyzwoitości do muzeum poszedłem.


A co w środku? Znowu, naprawdę multimedialnie. Ewolucja futbolu od czasów gdy był grą dla elit i gdy właśnie taki dodarł do Brazylii. Projekcja trików w 3d, możliwość strzelenia gola sterowanemu przez komputer bramkarzowi czy pogrania wyświetlaną piłką na czułej na nacisk podłodze. Poza tym przegląd komentarzy sportowych w telewizji i w radiu. Można posłuchać jak mecze były komentowane w latach 30, a jak są teraz. I jak z czasem coraz głośniej i dłużej krzyczano Gooooool!:)

Spacerując po São Paulo, można się natknąć na to co już widziałem w Meksyku - pucybutów pracujących na ulicy. Z tym, że tutaj mają nawet swój zakład:


Poza muzeami weszliśmy też na wieżę Banespa (Bank stanu São Paulo), z której rozciągał się widok na całe miasto.



Jak pisałem, pełno tu wydarzeń kulturalnych wystaw i koncertów. Spacerując po parku Ibirapuera w centrum São Paulo trafiliśmy na koncert Zeca Baleiro. W Polsce pewnie mało kto o nim słyszał,a tutaj to jeden z najbardziej znanych artystów.

A São Paulo nocą?

Jeżeli tylko mamy wystarczająco dużo pieniędzy to nudzić się nie da. W piątek trafiliśmy do baru szczycie Hotelu Unique. Jak się potem dowiedzieliśmy najdroższego w São Paulo;) Dla samego widoku, którego raczej nie da się oddać na zdjęciu, warto było wjechać na samą górę:


W Polsce zapewne też są takie miejsca, ale tam raczej nie trafiam przez pomyłkę;) W każdym razie, szczyt drogiego hotelu i szczyt lansu.
Sobota nocą wyglądała lepiej. Ana Carolina, moja koleżanka z São Paulo, zabrała nas na Vila Madalena, dzielnicę barów, gdzie trafiliśmy na najlepszy koncert w barze na jakim byłem. Nikt nie chciał wychodzić, bo klimat miejsca był po prostu genialny:



Bar z muzyką na żywo nie jest częstym zjawiskiem w Belo Horizonte. Ba, bar z jakąkolwiek muzyką to już coś nietypowego, więc może dlatego tak nam się tam podobało. Imprezując w São Paulo noc zakończyliśmy na koncercie zespołu, którego wokalistką była dziewczyna japońskiego pochodzenia w klubie we włoskiej dzielnicy, który zaczynał się otwierać o 2 nad ranem:) Utwierdziło mnie to tylko w przekonaniu, że tu naprawdę można znaleźć prawie wszystko.

Po takim weekendzie chyba dopiero po 3 dniach udało mi się odpocząć, ale teraz zupełnie inaczej patrzę na to miasto. A na pewno lepiej niż w dniu gdy tu przyjeżdzałem.

To zresztą wydaje mi się dość ciekawe - Belo Horizonte ze swoimi 2,4 mln mieszkańców ciągle sprawia wrażenie małego miasta. To Warszawa wydaje się wieksza, może ze względu na tempo życia, może ze względu na wieżowce w środku miasta. Wrażenie dużego miasta jest jednak nieporównywalne z São Paulo.

Jak zwykle trochę zdjęć z wyjazdu.

A z ostatnich wiadomości, pewnie ci co czytają bloga już wiedzą, ale udało mi się przedłużyć kontrakt. A zatem, w Brazylii do końca sierpnia:)

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

I ta ostatnia wiadomość niestety mnie nie cieszy:)
NMNŚ

Paweł S. Piotrowski pisze...

a jakieś przykładowe ceny z tego najdroższego baru? ;) oraz jakieś relacje zarobków do tych cen?

i pytanie dodatkowe: czy tam mają sushi? ;>

Konrad pisze...

Wiesz, ten bar był na szczycie tego najdroższego hotelu, nie podejrzewam, że sam bar był najdroższy w São Paulo tak jak hotel.
Ceny faktycznie były wysokie: piwo 0,3 = 13zł, caipirinha 36zł, w momencie płacenia sporo - ale jak się potem dowiedzieliśmy gdzie byliśmy, no to nie aż tak drogo (tym bardziej, że to jedno z niewielu miejsc w których nie trzeba płacić za wejście. Tu zresztą posuwa się to do absurdu bo są BARY gdzie trzeba płacić za wejście).

Co do relacji cen do zarobków:
- Najniższa płaca w Brazylii 465 Reali (1 real = 1,6zł).
- Przejazd autobusem 2,3R$ (można zapomnieć o biletach ulgowych lub miesięcznych).
- Piwo w barze w SP, z tego co pamiętam ok. 5R$.
Sęk w tym, że są tu kluby do których samo wejście potrafi kosztować 80R$ (wg. informacji od Brazylijczyków).

Co do sushi, oczywiście! W São Paulo pełno jest sushi, tak jak i pełno jest japończyków. I jest tańsze niż u nas. Niestety nie jedliśmy wyłącznie tego (niektórzy protestowali;) Ale dla przykładu bar chińsko-japoński w tzw. Foodcourt (czyli takie miejsce z jedzeniem jak w Arkadii) - za 18 reali jemy sushi i inne wynalazki bez ograniczeń:) Następnym razem będę rozważniej wybierał jedzenie = więcej sushi:D